Kiedy mówimy o jedzeniu, możemy przyjąć jeden z dwóch możliwych języków: albo opisujemy składniki, sposób ich przygotowania, doszukujemy się znajomych nut i przypraw, rozkładamy proces gotowania na czynniki pierwsze, lub… Opisujemy wrażenia, wspomnienia, smak w formie metaforycznej i ulotnej. Pierwsza opcja jest bezpieczniejsza, odwołuje się do wspólnej i zrozumiałej bazy namacalnych obiektów, powtarzalnych procesów, jednak nic nie mówi o samym jedzeniu, które jest czymś znacznie więcej, niż sumą samych składników. Druga opcja przekazuje esencję, jednak zostawia ryzyko bycia niezrozumianym – wrażeń nie da się jasno skatalogować.
Po przydługim wstępie, czas wejść w progi MOD-u. I tu jestem rozczarowany, ponieważ zamiast niedbałej elegancji, jaka (zgodnie z opisami znajomych) miała mnie przywitać, jest niedbale, a nawet byle jak. Gdy siadam, krzesła się o siebie ocierają, karta to wymięta kartka po poważnych przejściach, tynk na ścianach… Fajnym pomysłem są lustrzane kafelki. Obsługa miła, acz zapytana o to, czy pierożkom bliżej do gyozy, jiaozi czy mandu spogląda bezradnie.
Tutejsza kuchnia za to jest wyśmienita. To jak spotkanie ze starym znajomym, któremu zaczęło się naprawdę dobrze powodzić – smaki znajome nabierają nowego wymiaru, pojawiają się w ciekawej konfiguracji. Na początek Pierożki (24PLN). Wołowina po burgundzku w postaci farszu, pecorino niknie zalany słodkawym sosem – co ciekawe, menu mówi, że składnikiem jest żel wasabi. Kompletnie nie czułem go w tym daniu, co nie zmienia faktu, że było pyszne.
Ramen nie raz, a dwa, jak zwykle w wersjach różnych: to z kurczakiem, to z tofu. VEGAN (24PLN) ma napar dokładnie taki, jak zupy w Japonii – kolejna wizyta u znajomych, tym razem zakończona niespodzianką w postaci przyjemnie doprawionego tofu. TANTANMEN (32PLN) jest ostrzejszy, bardziej charakterny, ma w sobie marynowane jajko, pok choi (tzw kapustę właściwą chińską), masę prażonego sezamu, no i kurczaka.
Smakuje, nawet bardzo, jednak wchodząc myślałem o wyjściu. Nie wiem, czy nie przemawia do mnie koncept wystroju, czy może miałem słabszy dzień. MOD dania podaje ładne, smaczne i oryginalne, odpowiednio balansujące pomiędzy orientem, a reinterpretacją rodzimego rynku. Żałuję jedynie, że nie było pączków z nadzieniem hibiskusowo-różanym… Żałuję też, że MOD nie miał szansy sąsiadować z nieodżałowanym Nie Zawsze Musi Być Chaos – ulica Oleandrów już zawsze będzie mi się z nim kojarzyć.
MOD
Strona: Oleandrów 8, Warszawa
Adres: FB
Godziny otwarcia:
on-pt 17-24
sb 14-24
nd 14-22
Telefon: 570 205 746