W tak piękne, letnie i wolne od codziennych obowiązków popołudnie, po błogim leżakowaniu na pobliskiej, nadwiślańskiej plaży, wybraliśmy się do znajdującego się nieopodal miejsca o nazwie TEX-MEX, przywłaszczonej od popularnej ostatnio fuzji kuchni meksykańskiej z typowo amerykańską. „Przywłaszczonej” bo to, co dostaliśmy na talerzach w niczym nie przypominało standardowej sztuki kulinarnej wspomnianego rodzaju.
Gdy naszym oczom ukazał się restauracyjny napis oraz kilka stolików na zewnątrz, zajmowanych przez garstkę klientów, bez wahania wstąpiliśmy do, jak się później okazało, najgorszego miejsca, jakie dane nam było odwiedzić przez ostatnie długie miesiące.
Zamówiliśmy Balkanian Wrapa (16 zł) oraz, dla zabicia większego głodu Damiana, zestaw Sweet Onion z burgerem w roli głównej (27 zł). Pomimo widnienia na tablicy przed wejściem zestawu o wdzięcznej nazwie Boski Roman niemożliwe było zamówienie go z powodu braku składników.
Po 20-minutowym czasie oczekiwania otrzymaliśmy zamówione przez nas dania.
Mój wrap okazał się być bliższym krewnym kebaba, niż meksykańskiego zawijasa. Przesolone ciasto zgrabnie owijało nadzienie – kiepskiej jakości mięso, podobno grillowane, zbite w jedną całość, źle doprawione i, o zgrozo, ociekające tłuszczem. Z wołowiną miało ono niewiele wspólnego. Stawiam raczej na kiepskiej jakości mieszankę wieprzowo – wołową, z której z każdym kęsem wydobywały się kolejne porcje tłuszczu. Na wrapa miały się składać dodatkowo pomidory i sałata lodowa, których obecności niemalże nie doznałam, a sos tzatziki, jaki towarzyszył całej maskaradzie, miał zbyt rzadką konsystencję.
Balkanian Wrap
Nie był to jednak tak zły wybór, jak zestaw ze słodką, czerwoną cebulką, który nie zasługiwał w żadnym calu na tak zawyżoną cenę. Bułka burgera spieczona była na kamień – przypominała raczej tosty niż poprawnie przyrządzone, burgerowe pieczywo. Mięso, podobnie jak we wrapie, było bez smaku, tłuste i bezkształtne. Ogórek kiszony okazał się zbyt słodki, co z towarzystwem czerwonej cebuli nie stworzyło zbyt zgrabnego połączenia. Sos BBQ był niewyczuwalny, a dodatek w postaci boczku okazał się niemalże nietknięty przez wysoką temperaturę. Zestaw uzupełniały plasterki ziemniaczane, które, zapewne w domyśle grillowane lub smażone, najzwyczajniej zostały ugotowane w tłuszczu, a także sałatka colesław, okraszona sosem majonezowym.
Zestaw Sweet Onion
Nasza popołudniowa wizyta w TEX-MEX, jaką rozpoczęliśmy z uśmiechem wyspanych wreszcie ludzi, zwieńczona została niesmacznymi doznaniami i świadomością fatalnie wydanych pieniędzy. Jeśli znajdziecie się w okolicach ul. Zwycięzców – omijajcie TEX-MEX szerokim łukiem – wstąpcie lepiej do znajdującej się tuż za rogiem, sympatycznej Kwiatkarni.
TEX – MEX
Adres: ul. Zwycięzców 11
Tel: 500-821-840
Godz. otwarcia:
pn – so: 10:00 – 22:00
nd: 13:00 – 22:00
Strona internetowa: Facebook
Jak może Pani pisać o rzetelnej opini skoro żadna z osób prowadzących tę strone nawet nie otarła sie o szkołe gastronomiczną.To tak samo jakby w KUCHENNYCH REWOLUCJACH zamiast Pani Magdy Gessler restauracje oceniał Kuba Wojewódzki.Mi natomiast chodzi o coś innego bo na pewno wszystkich czytelników waszej strony będzie nurtowała rzecz którą poruszyłam na koniec mojego wpisu a mianowicie , skoro jedzenie tak wam nie smakowało dlaczego zostało spałaszowane do przysłowiowego okruszka.Proszę o odniesienie się do mojego pytania.
Tak Pani Agnieszko, zostało zjedzone. Nie powinnam odpowiadać na tak ordynarne pytania, no ale jeśli już Pani się domaga, to proszę bardzo:
– byliśmy głodni, a danie nie było „nadającym się jedynie do wyrzucenia” a raczej mało smaczne i zbyt drogie jak na swoją jakość
– wszystkie sklepy były zamknięte w związku ze świętem narodowym, więc bylibyśmy skazani na głodówkę
– czyż nie jest Pani zwolenniczką zjadania tego, za co Pani zapłaciła (np. w Soul Busie)?
Owszem, nie mamy gastronomicznego wykształcenia, zastanawiam się także czasami nad tym, czy mój smak jest odpowiednio wysublimowany, by wydawać osądy, jednak duża część społeczeństwa nie ukończyła szkoły gastronomicznej i może mieć podobne doznania smakowe, jak my.
Odsyłam do słownika: http://sjp.pwn.pl/slownik/2518658/rzetelny
Pozdrawiam.
Szanowna Pani Agnieszko,
po pierwsze dziękujemy za wyrażenie opinii. Natura recenzji kulinarnych jest niesprawiedliwa, ponieważ oceniamy krótki, bo najczęściej jednorazowy posiłek, który wcale nie musi oddawać całościowej kuchni lokalu, dlatego też szanujemy wszystkie inne opinie – mogą być bazowane na kompletnie innych doświadczeniach, niż nasze.
Nie pretendujemy też do miana profesjonalnych kucharzy, czy broń Boże! ekspertów wszelakiej kuchni. Nasze recenzje są opisami wrażeń i podobnie jak Pani opinia, mówią o tym, co nam smakuje/nie smakuje. Wiedzę staramy się systematycznie pogłębiać – zachęcam do sekcji artykułów, gdzie może znaleźć chociażby recenzje książek kulinarnych, które zaciekawią i Panią.
To powiedziawszy, muszę skarcić niemerytoryczny sposób krytyki, dawniej znany jako ad hominem. Nie atakuje Pani naszych argumentów, tylko nas, nie mówi Pani o tym, jak dobrze jest w Tex-Mex, tylko jak kiepsko u konkurencji. http://warsawfoodie.pl/2012/08/tex-mex/ – zgaduję, że trzeci komentarz tutaj to też Pani? Mam nadzieję, że nie jest Pani w żaden sposób związana finansowo z lokalem, bo byłoby to bardzo nieeleganckie PR-owo zagranie.
Pozdrawiam,
Damian Dawid Nowak
redaktor naczelny Good Place Warsaw
Nie zgadzam sie absolutnie z tym opisem.Razem z mężem i dwójką moich dzieci (8 i 14 lat) jesteśmy częstymi goścmi tej kameralnej knajpki gdyż mieszkamy na Saskiej Kępie i chyba już wszystko spróbowaliśmy z ich karty włącznie z tym co przedstawiła Pani na zdjęciach.Ogólnie jesteśmy fanami burgerów i odwiedziliśmy już mase burgerowni i możemy stwierdzić iż są to jedne z lepszych burgerów jakie jedliśmy.Burger SWEET ONION to ulubiona pozycja mojego męża.Mięso zawsze świeże i doprawione w którym czuć zioła,A że nie kształtne bo kucharz wyrabia je własnymi rękami co można zaobserwować przez okienko (też na Pani zdjęciu),raz trafiliśmy jak na naszych oczach właśnie mielił i doprawiał.A ogólnie knajpke poleciła na Pani od której kupujemy mięso i wędliny do domu.Pani ta ma ekologiczną ubojnie i ta knajpka też sie u niej zaopatruje w mięso.Do tej pory korzystaliśmy z Pani opisów ale to już drugi raz jak trafiliśmy na niezgodny opis.Pierwszy raz zachęciła nas pozytywna opinia burgerów na wale czyli SOUL FOOD BUS i powiem Pani że dobrze że wybraliśmy się autem bo byśmy nie doszli do domu bynajmniej nie z przejedzenia.Całą czwórką chorowaliśmy do wieczora.W jednym sie z Panią zgadzam,tam burgery były kształtne bo mrożone gotowce wyciągane z lodówki,to ja już wole patrzeć jak na moich oczach jest mielone mięso,przynajmniej wiem co jem.A tak na marginesie mi jakby nie smakowało to bym zostawiła a tu jak się przybliży zdjęcie to talerze wyczyszczone do ostatniego okrucha,same papierki zostały.
Droga Pani Agnieszko,
Odwiedziliśmy dość pokaźną liczbę burgerowni, więc nasza opinia jest subiektywna i uważam, że w pełni zgodna z rzeczywistością. Nie piszemy w imieniu ogółu i nie rozkazujemy nikomu przystawać do tego, co wyrażamy w swoich wypowiedziach. Nasz blog nie jest sponsorowany, sami wybieramy miejsca, do których kierujemy swoje kroki i rzetelnie opisujemy swoje wrażenia, uwzględniające opinię zwykle dwóch osób. Soul Food w pełni zasługuje na pozytywną ocenę, przynajmniej w przypadku tamtej wizyty – czuliśmy się dobrze po ich burgerach, natomiast po tych z Tex-Mex jeszcze następnego dnia doskwierały mi skutki skosztowania dania, które zawierało w sobie wątpliwej jakości mięso. Jeśli ma Pani zamiar karmić ośmioletnie dziecko niewiadomego składu „wołowiną” nasączoną tłuszczem – proszę nie rezygnować z ulubionego lokalu. Pozdrawiam.