O ile uwielbiam święta spędzone w domu rodzinnym, tak w ciągu ostatnich lat wytworzyła się świecka tradycja: co drugi rok wyjeżdżamy. Pięć lat temu grany był Rzym, gdzie na Placu Św. Piotra miałem przyjemność usłyszeć Urbi et Orbi, była Lisbona (po raz pierwszy odwiedziłem Portugalię!), w tym roku wybraliśmy lokalizacje znacznie bliższą, za to równie obfitą w zabytki – Kotlinę Kłodzką. Konkretnie wybraliśmy się do Zamku na Skale, który może być wam znany z ekranizacji Pokotu (ekranizacji „Prowadź swój pług przez kości zmarłych” Olgi Tokarczuk).

Historia zamku
O samym obiekcie mógłbym napisać małą epopeję, jedną z historii przedstawiłem już na FB:
Dlatego polecam też skorzystać z oprowadzania, zwłaszcza tego w wykonaniu pani Danusi, będącej właścicielką tego miejsca i wielką znawczynią lokalnych historii. Dowiedzieć można się, przez jakie ręce przechodził zamek, jakim zabiegom było trzeba go poddać, żeby doprowadzić do obecnego stanu. Wycieczka zaczyna się od historycznej prelekcji w imponującym, przeszklonym lobby – dawnej oranżerii, której dach został wykonany pod koniec dziewiętnastego wieku. Prowadząc od piwnic, przez szereg tematycznych pokojów (w tym secesyjny, gdzie są drzwi projektu Alfonsa Muchy), pokazuje szereg zmian, które w czasie przetoczyły się przez zamek. Przy tym trzeba zaznaczyć, że nie jest to miejsce w pełni odrestaurowane: głęboko porysowane drzwi, gdzieniegdzie zbite szyby, może nie rażą, ale są mocno zauważalne. Razi za to uszkodzony witraż na przepięknych schodach wiodących do lobby – znajduje się na wysokości nóg, zdecydowanie powinien być zabezpieczony kratą.

Wigilia poza domem
Najważniejszym punktem wypadu świątecznego jest, jak powszechnie wiadomo, Wigilia. Na samym początku czekało nas rozczarowanie – dostaliśmy w recepcji informację, że jeśli wcześniej nie pytano nas o zgodę (a nie pytano), to będziemy mieli osobny stolik. Wylądowaliśmy przy stoliku współdzielonym, co nie było wielkim problemem, jednak wprowadziło zamieszanie. Podobnie z kolacją, która zamiast podana do stolików, była w formie szwedzkiego stołu, co oczywiście doprowadziło do niesamowitej kolejki w drodze do barszczu. Kiedy przechodzę do samego jedzenia – jest już znacznie lepiej, dobry barszcz z uszkami, świetna grzybowa z lanymi kluskami. Klasycznie pojawiły się groch z kapustą, złocisty karp, ziemniaki i śledzik na kilka sposobów. Z nowocześniejszych propozycji znalazłem choćby pieczonego łososia. Po raz pierwszy spotkałem też makiełki – tradycyjną wielkopolską potrawę wigilijną z maku, bakalii i makaronu. Była też strucla makowa, piernik i sernik, więc wszystkie pozycje obowiązkowe – odhaczone ze smakiem.

Kotlina Kłodzka
Zamek pobudza do eksploracji wnętrz, godzin spędzonych przy kominku, ale warto też pamiętać o okolicy. Kotlina Kłodzka bogata jest w lasy i góry, piękne widoki i żywą przyrodę. Najpiękniej jest latem, gdy rzeki przykrywa biały jaskier (grosza daj wiedźminowi) skąpopręcikowaty, widok jest rzadki za sprawą dużych wymagań tej rośliny. Znana z nazwy skała ma zawieszony nad rzeką taras, który poza podziwianiem widoków, pozwala też dotrzeć do naturalnej jaskini.

(a na ziemi) pokój
Pokoje hotelowe trzymają poziom, choć i tu na początku niespodzianka: brak kosza na śmieci. Na recepcję nie zadzwonię, bo w pokojach nie ma telefonu, dlatego łapię na korytarzu kogoś z obsługi, proszę o kosz. Bezskutecznie. Drugie podejście, zgłaszam na recepcji – „czy na pewno nie ma kosza w pokoju?” – nie było. Trzecie, zdecydowane zgłoszenie zażegnuje problem, jednak jak na czterogwiazdkowy hotel – to o trzy zgłoszenia za dużo. Rozumiem, że obłożenie mogło przerosnąć oczekiwania gospodarzy (jest tu pięćdziesiąt łóżek), jednak organizując Święta Bożego Narodzenia trzeba się z tym liczyć. Zaletą jest duża łazienka, oraz widok z okna, którym dzieliłem się już na Instagramie (tak, teraz wiesz, czemu warto @goodplacewarsaw obserwować).

Basen w stajni szlacheckiej
Przemiłym akcentem jest stajnia szlachecka, która została przerobiona na strefę spa, z niewielkim basenem. Basen niewielki, co oznacza, że dwie osoby może i dadzą radę się wymijać, jednak ménage à trois już nie zadziała. Masaże są świetne, terapeuci profesjonalni, jednak samo umówienie się na zabieg może być kłopotliwe – dodzwonić się do strefy spa nie jest łatwo, choć po raz kolejny zrzucić to można na obłożenie.
W drodze na Skałę
Zamek na Skale to miejsce piękne, położone w miejscu ze wszech miar pięknym. Nie przyjechałbym tu ponownie na święta, unikałbym też, z wcześniej wymienionych powodów, sezonów pełnych ludzi. Za to na okres bardziej leniwy i luźny, może to być idealne miejsce na rodzinny wypoczynek – zwłaszcza, gdy chce się odpocząć od miasta.
Zamek na Skale, Trzebieszowice 151, 57-540 Trzebieszowice